Pierwsze 13 km biegło mi się super. Nie miałam pojęcia w jaki czas mam celować, bo był to mój pierwszy taki bieg. Na początku trzymałam się tego, który prowadził grupę na 2:15, ale po dwóch km stwierdziłam, ze o wiele za wolno to dla mnie, wiec przyspieszyłam. Gdybym od początku biegła z prowadzącym na czas 2 godz, pewnie przebiegłabym ponizej 2 godz. Na 13 km zaczął mi się kryzys. Nadal nie miałam zadyszki, w zasadzie nic mnie nie bolało, ale czułam,że mięśnie ud i
łydek mam twarde jak kamienie. A najgorsza w tym wszystkim była trasa - baaaaaaaaardzo długa prosta po Czerniakowskiej. Patrzyłam przed siebie i daleko, daleko wciąż widziałam ludzi, którzy biegną. A tym samym miałam świadomość jak jeszcze długa droga przede mną. Biegłam bez przerwy - niektórzy zaczynali maszerować, inny przystawali zeby sie napić. Ja piłam w biegu (było bardzo gorąco), bo wiedziałam, ze jeśli się zatrzymam, to już nie ruszę. Mówiłam do siebie "to już blisko", "to już tylko kilka km", "pięć km dla Ciebie to pestka" itp. motywatory. A potem, kiedy już słyszałam odgłosy z mety było już lepiej. Nie miałam sił, ale przyspieszyłam. Bardzo pomogły mi słowa dziewczyny przebiegającej obok mnie. Powiedziała "Partio kobiet nie daj się"


Cała impreza była bardzo energetyczna, dużo dobrych emocji, dużo radości i uśmiechów. Warto biegać i sprawdzać się. Moje poczucie własnej wartości od niedzieli orbituje dosyć wysoko :)
Do zobaczenia na biegowych ścieżkach!
Mama Też Może